
Co zrobiło TVN, to do jasnej ciasnej nie wiemy. Rozumiemy, że Kevin Spacey jest na cenzurowanym, ale totalnie nie rozumiemy zagrania polskiej stacji telewizyjnej…
Wczoraj wieczorem w TVN pojawił się zwiastun filmu Szefowie wrogowie, w którym Kevin Spacey gra jedną z głównych ról. I o ile rozumiemy, że Netflix w swoich materiałach promocyjnych odcina się już od aktora, a Ridley Scott przemontowuje film na krótko przed premierą (aczkolwiek to zagranie wzbudza bardzo skrajne emocje), to jednak TVN popłynął chyba za mocno.
Stacja w trakcie przedstawiania aktorów, na samym końcu pokazuje Kevina Spacey, który jest określony jako Kevin S. oraz ma czarny pasek na oczach. Nie wierzycie? No to zobaczcie sami:
Tego bym się nigdy nie spodziewał… Chore!#TVN #TVN24 #KevinSpacey @KevinSpacey #trailer #movie #film #HorribleBosses pic.twitter.com/FAuSojhWRo
— Emil Niemirowski (@vorimein) 19 listopada 2017
Czemu to miało służyć? Podkreśleniu, że aktor jest aktualnie wyklęty? Czy może to świetny pomysł marketingowców z TVN, w myśl zasady – „nie ważne jak mówią, byle mówili”? Wystarczyło w montażu po prostu go wyciąć, jeśli nie chcieli promować filmu jego nazwiskiem i po kłopocie. Naprawdę, nie jesteśmy w stanie tego pojąć. Chyba że to jakiś hołd dla grupy Monty Python (tak, bardzo byśmy chcieli w to wierzyć!).
Również polski dystrybutor rozesłał oficjalne oświadczenie, że nowy film, w którym miał grać Kevin Spacey, od tej chwili nie będzie już promowany tak jak dotychczas. I jesteśmy w stanie to serio zrozumieć. Ale zagrywki TVN-u – zupełnie nie rozumiemy.
ZOBACZ TAKŻE: Christian Bale to SZALENIEC. Jak on teraz wygląda?! Kolejne poświęcenie dla roli
-
Łukasz Jezierski